Ostatnio potrzebuję nieco Bogu wygarnąć. A w sumie to całkiem sporo. Może to niepobożnie, ale wiecie co? Okazało się, że … psalmy (!) to jest to czego potrzebuję. Bóg właśnie taki jest – w Jego Słowie znajdziecie wszystko czego potrzeba. Na dobre czasy i na te złe.
Dzisiaj nie będzie jednej piosenki. Kilka będzie. Bo szukam dobrych psalmów na ten mój czas. Szukam psalmów nieradosnych. Bo tych „pozytywnych” trochę jest.
Na początek jeden ze świetnej płyty Małgorzaty Hutek, która nagrała go w jazzowej aranżacji z najlepszymi – Atom String Quartet.
Psalm 52 w wykonaniu Pięć Dwa nie jest dosłowny. To raczej interpretacja, która baaaardzo mi się podoba. Choć niepobożna, to jest szczera. Tak sobie myślę – tak powinniśmy modlić się psalmami – szczerze, czasem do bólu.
I na koniec dzisiejszego wpisu – Psalm 42 w wykonaniu Tori Kelly. Dzisiaj chyba najbliższy mi treścią. Ciekawe, jaki dla Was dzisiaj jest najbliższy? Podzielicie się?
